W dniu 6 czerwca 2011 r w Pałacu Prezydenckim, prezes Zarządu Koła Środowiska Żołnierzy Zgrupowania Stołpecko - Nalibockiego AK Maciej Downar Zapolski, wraz z małżonką Elżbietą, odebrał nadany pośmiertnie przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, jego ojcu, rotmistrzowi Zdzisławowi Nurkiewiczowi ps. "Noc", "Nieczaj" Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Odznaczenia wręczał w imieniu Prezydenta RP podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim Szef Kancelarii Prezydenta RP Jacek Michałowski.
Uroczystość ta zbiegła się ze 110 rocznicą urodzin dowódcy 27 Pułku Ułanów im. Króla Stefana Batorego AK, wchodzącego w skład Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, dowodzonego przez Ślązaka z Wisły rodem, cichociemnego podpułkownika Adolfa Pilcha ps. "Góra" - "Dolina".
Uhonorowanie Zdzisława Nurkiewicza tak wysokim odznaczeniem, jest pierwszym po wojnie wyróżnieniem dowódców tego zgrupowania AK , które należało do jednego z najsilniejszych, najdłużej działających na terenie okupowanej Polski na tak rozległym obszarze, oddziałów partyzanckich Armii Krajowej, zaprawionych w ponad dwustu zwycięskich walkach stoczonych - w okresie od 4 czerwca 1943 r. do 17 stycznia 1945 r. - z dwoma ówczesnymi wrogami. Niestety, jego burzliwe i dramatyczne zarazem dzieje były dotychczas przemilczane. Mało tego, dowódcy zgrupowania i ich podwładni, te "zaplute karły reakcji", byli po wojnie szczególnie prześladowani i wyzywani od "zdrajców narodu"; dowódca całego zgrupowania "Dolina" musiał szukać schronienia na emigracji, a dowódca kawalerii "Nieczaj", został skazany przez sąd PRL-u na karę śmierci, zmienioną na 15 lat pozbawienia wolności (wyrok ten został unieważniony dopiero w 2005 r.). Dlatego mało, kto słyszał:
- o głośnym na Kresach, zwycięskim powstaniu mieszkańców Iwieńca, przy współudziale tego zgrupowania, w wyniku którego silny garnizon niemiecki został rozbity, a kilkudziesięciu żandarmów wybitych niemal w pień;
- o pacyfikacji przez 5 niemieckich dywizji i lotnictwo Puszczy Nalibockiej pod kryptonimem "Hermann";
- o podstępnej próbie rozbrojenia całego zgrupowania, przez dotychczasowych "sojuszników", co doprowadziło do nie chcianych walk z nimi;
- Czy ktokolwiek mógł sobie wyobrazić karkołomny przemarsz, tego upalnego lata 1944 r, w przyfrontowym rozgardiaszu, z za Niemna, pod samą Warszawę - do Puszczy Kampinoskiej świetnie uzbrojonego zgrupowania, liczącego niemal tysiąc żołnierzy, w przedwojennych mundurach WP?
W skład tego zgrupowania wchodził pełnoetatowy 27 pułk - autentycznych, wcale nie malowanych - ułanów na koniach i I batalion 78 pułku piechoty Ziemi Słuckiej, którego strzelcy bronili Warszawy już we wrześniu 1939 roku.
Albo nieprawdopodobną, w biały dzień przeprawę całego Zgrupowania Stołpecko - Nalibockiego AK, w rozciągniętej na kilka kilometrów kolumnie, przez obstawiony czołgami most na Wiśle w Nowym Dworze, w biały dzień, bez jednego wystrzału.
Omamić do tego stopnia komendanta twierdzy Modlin płk von Bibera, nie zdołałby zapewne nawet sławetny szewc Fridrich Wilhelm Voigt, z książki Carl Zuckmayera pt "Kapitan z Köpenick".
To nalibockie zgrupowanie AK nie tylko wyzwoliło w ciągu jednej nocy, przy współudziale miejscowej konspiracji, rozległy teren Puszczy Kampinoskiej z pod niemieckiej okupacji, ale też potrafiło przez dwa miesiące, ów zdobyty teren utrzymać atakując i odpierając niemal codzienne natarcia nieprzyjaciela. Bez tego zgrupowania nie miałaby szans powstać i przetrwać zarówno "Grupa Kampinos", której "Doliniacy" stanowili główną siłę, jak i "Niepodległa Rzeczpospolita Kampinoska".
Niemal cała piechota nalibocka przedarła się do Warszawy na szańce Żoliborza. W dwukrotnych atakach przeprowadzonych przez mjr Okonia na Dworzec Gdański padło około pięciuset chłopców, mówiących śpiewnym, kresowym akcentem. Do końca powstania naliboczanie dzielnie bronili "Poniatówki", słynne warszawskie gimnazjum…
Dla tych, którzy zostali w Kampinosie powstanie nie skończyło się z chwilą kapitulacji Warszawy.
- "My poddawać się nie przywykłszy" - mawiali.
Po masakrze pod Jaktorowem, znaczna część Doliniaków przedarła się do lasów piotrkowsko - opoczyńskich dołączając tam do 25 pułku piechoty AK, jako jego III batalion pod dowództwem "Doliny", a po rozformowaniu pułku, po kolejnej pacyfikacji, jako samodzielny oddział podległy dowódcy 25 pp mjr. "Leśnikowi" Rudolfowi Majewskiemu, który przeszedł do konspiracji.
Na rozległym 700 kilometrowym szlaku bojowym rozciągającym się, od Puszczy Nalibockiej, a Niemnem poczynając, poprzez Puszczę Kampinoską za lewobrzeżną Wisłą i samą Warszawę, a na lasach Piotrkowsko - Opoczyńskch, za Pilicą kończąc, Zgrupowanie Stołpecko - Nalibockie AK zostawiło swój ślad znaczony grobami ponad ośmiuset kresowych żołnierzy.
W dniu 17 stycznia 1945 r., z chwilą wkroczenia wojsk Czerwonej Armii na Ziemię Kielecką, awansowany do stopnia kapitana cichociemny "Dolina" Adolf Pilch rozformował swój konny oddział (dowódca kawalerii Zdzisław Nurkiewicz, ranny i wycieńczony, musiał się pożegnać ze swymi ułanami kilka tygodni wcześniej)
W ostatnim dniu walki zostało nas siedemnastu...
Marian Podgóreczny
**********

**********
Relacja na stronie Prezydenta RP >>>
********** |